wtorek, 2 października 2012

Prolog.



W Los Angeles był chłodny i pochmurny dzień, zbierało się na deszcz. Byłam opatulona w za duży na mnie sweter i chustę. 
W drodze do pracy zaszłam do kafejki. Potrzebowałam energetycznego kopa, dlatego zdecydowałam się na kawę. 
Stałam w kolejce do kasy, gdy ktoś na mnie wpadł.
Odwróciłam się i pierwsze co ujrzałam, to urzekająco niebieskie oczy, bezkresne jak niebo i głębokie jak ocean. Nieznajomy uśmiechnął się do mnie przepraszająco.
-Przepraszam-powiedział uśmiechając się ponownie.
-Nic się nie stało-odwzajemniłam uśmiech po czym się odwróciłam, mając zamiar zapłacić za kawę, ale nieznajomy ponownie dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się z lekko uniesionymi brwiami.
-Nazywam się Jared-powiedział.
-Taylor-odpowiedziałam, podając mu rękę. 

6 komentarzy:

  1. 'Uśmiech' się powtarza. Możesz na przykład użyć synonim 'gest', 'przyjazny gest', skrajnie 'banan'.
    Prolog w miarę w porządku, już poprawiłaś te błędy które wytoczyłam ci na skype c:
    Na następny raz wyjustuj tekst, lepiej się prezentuje.
    Pisz szybko następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, prolog taka... klasyka. Niebieskie gały, sorry, jestem Jared. Czekam na dalsze części, może akcja się rozwinie :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodam do obserwowanych, zobaczymy, jak potoczy się akcja. Oby nie była banalna i przewidywalna, proooszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Filmowo, pozytywnie, moim zdaniem ciekawe rozpoczęcie, które wcale nie zapowiada czegoś kanonowego i nudnego, wręcz przeciwnie - przeczuwam niezły Mordor w Twoim wykonie.
    Zauważyłam kilka powtórzeń, postaraj się unikać szukając synonimów w Internetowym słowniku, taka rada. Nie dezorientujesz się, wygodnie i dla czytelnika lepiej się czyta.
    Czekam na rozdział pierwszy. ;)

    OdpowiedzUsuń